Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/348

Ta strona została uwierzytelniona.

rza. Przypuszczam na swoją rękę, że może to być zwierzę nocne, tak jak lemury.
Prawdopodobnem jest, że i inne gatunki ukrywają się w gąszczach, chroniąc się w ten sposób przed upałem i przed ludźmi; w ogóle nie musi ich być na pomorzu wiele, skoro nie spotkaliśmy żadnej, nawet wówczas, gdyśmy dla polowania schodzili z utartych ścieżek i na kilka dni pogrążali się w zarośla i step zupełnie dziki. Być może, iż wdzięczna małpeczka, Colobus-Kirkii, która wyginęła już całkowicie w Zanzibarze, znajduje się jeszcze na przyległem wybrzeżu stałego lądu, ale prawdziwie małpie kraje zaczynają się dopiero za górami, na wyżynie i wedle Wielkich jezior.
Lew bywał niegdyś tak pospolity na całem wybrzeżu wschodnio-afrykańskiem, że, jak pisze Reclus, całe wioski musiały się przenosić, by uniknąć zbyt licznego i niebezpiecznego sąsiedztwa. Dziś trafia się jeszcze, ale nie tak często. O jednym, który w czasie naszego pobytu w Zanzibarze podbierał osły w Bagamoyo, wspominałem już poprzednio. Ojciec Stefan opowiadał mi też o wypadku, jaki zdarzył się pewnemu botanikowi w samym ogrodzie misyjnym. Zastrzeliwszy kukułkę na palmie, wczołgnął się ów bota-