Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/356

Ta strona została uwierzytelniona.

go osobistego uroku, mniej więcej się boją i mniej więcej uznają. Dla odleglejszych jednak pokoleń jest on poniekąd istotą mityczną, wskutek czego zrywają się tam od czasu do czasu między miejscowemi królikami wojenne wichury. Królikowie owi rządzą czasem nieograniczenie, czasem ze współudziałem starszyzny. Są jednak narody, w których władza monarchiczna nie jest znaną i do takich należą potężni Massai. Ci żyją życiem klanowem i tylko w razie wojny wybierają między najsłynniejszymi wojownikami wodza, który czasowo sprawuje władzę dyktatorską. W innych narodzikach, bardzo rozdrobnionych, każda wioska ma swego króla, który w stosunku do władzy niemieckiej gra taką rolę, jak u nas wójt w stosunku do administracyi.
Wszystko to jednak, od czasu zagarnięcia kraju przez Niemców, rozprzęga się, zmienia i przerabia na inną modłę. Misye przyczyniają się w równym stopniu do tych zmian, które ogólnie biorąc, wychodzą na korzyść czarnym. Dawniej gnębili ich właśni królikowie, wycinali ich w pień potężniejsi sąsiedzi, zagarniali w niewolę Arabowie. Nigdzie zdanie: że najszczęśliwsze są te narody, które nie mają historyi — nie okazało się większym fałszem. Cała ta kraina była jedną