Co do mnie, sądzę stanowczo, że jest on najlepszą ilustracyą do tego, co powiedziałem wyżej, mówiąc o psychologii czarnych i o ich stosunku do tych warunków życia, które przynosi ze sobą cywilizacya. Prawa jej i przepisy, choćby były najprostsze, są dla czarnego zawsze nadto złożone, skutkiem czego nigdy on nie jest pewny, czy czegoś nie zbroił i czy nie spadnie na niego jakaś kara. Jedynie jak najmniejsza liczba biurokratycznych rozporządzeń, częste stosunki z białymi i prace misyonarzy, mogą położyć koniec temu psychicznemu niepokojowi, w którym żyją pierwsze stykające się z cywilizacyą pokolenia.
Co do Muene-Pira, dawniej trzeba było układać się z nim całemi godzinami o „hongo“ (myto za przejście przez terytoryum), urządzać ceremonię mieszania krwi itp. Dziś stary królik nie śmiał nawet zrazu przy nas usiąść. Dopiero gdy mały Tomasz uspokoił go, że nie przyszliśmy na żadne sądy, stał się nieco poufalszy, ale i wówczas gościnność jego nie przestała mocno graniczyć z uniżonością.
Sądziłem, że będę świadkiem rozczulającej sceny między synem a ojcem, tymczasem Tomasz i stary ledwie że zwrócili na siebie uwagę. Nie
Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/386
Ta strona została uwierzytelniona.