Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/414

Ta strona została uwierzytelniona.

dnia część przestała się ruszać zaraz po wystrzale, druga wiła się gwałtownie przeszło pół godziny. Był to wąż długi mniej więcej na metr, czarny, z dwiema podłużnemi pręgami od głowy do ogona. Ubarwieniem przypominał pijawkę. Brat Aleksander mówił mi, że należy on do gatunku bardzo jadowitego; na nieszczęście, skóra była tak porwana, że nie mogłem jej zachować.
Noc przyniosła mi doskonały wypoczynek, naprzód dlatego, że spędziłem ją rozebrany, w łóżku, a powtóre, że od Adenu nie mieliśmy ani jednej tak chłodnej. Mandera leży już na znacznej wysokości nad poziomem morza, kraj bowiem podnosi się stopniowo coraz wyżej od samego oceanu, a po przejściu Wami, idzie się do samej misyi zupełnie pod górę. Czułem się zdrów i gotowy do dalszych trudów, natomiast towarzysz mój, który nocował w jednej z wież kamiennych, nadszedł blady, niewyspany i oświadczył, że całą noc spędził, jak król Popiel, na zaciętej walce z olbrzymiemi szczurami, które miały gniazdo w samem jego łóżku i wzięły go widocznie za „nyamę“ (zwierzynę), przeznaczoną na natychmiastowe spożycie. Brat Aleksander wypowiedział im zaraz za to wojnę, w której,