Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/429

Ta strona została uwierzytelniona.

podróży. Niektóre skrzynie zamknięte są na kłódki — dobierajże kluczy. Konserwy są wprawdzie w rogoży, ale kartki z blaszanych puszek poodklejały się od gorąca i wilgoci — zgaduj-że, co która puszka zawiera? Otwierać trzeba puszki samemu, bo jeśli to powierzysz murzynowi, wyciśnie ci na ziemię całą zawartość, wraz z sosem. Tłómacz poszedł w las i niema go, kucharz zaś nie rozumie ciebie, a ty kucharza, jeśli więc chcesz jeść choć trochę lepiej, jeśli nie chcesz, by ci wsypał herbaty do jarzyn, cukru do sardelków, soli do kawy, musisz wszystkiego sam pilnować — i siedzieć przy ogniu na czterdzieści kilka stopni gorąca.
Podczas naszego poobiedniego snu nadeszli ludzie, których wysłałem za antylopą, postrzeloną przez mego towarzysza. Znaleźli ją leżącą w kałuży krwi, ale na ich widok zerwała się i uciekła, pomimo, że jeden z czarnych strzelił do niej z karabina. Dalsze poszukiwania nie doprowadziły do niczego. Przypuszczając, że jednak nie mogła pójść daleko, postanowiłem wysłać za nią jeszcze raz świtaniem. Liczyłem, że jeśli nawet pantery doduszą ją w nocy, zostanie w najgorszym razie dla nas kawał świeżego mięsa. O brzasku królik-myśliwiec poszedł z kilkoma