Strona:Henryk Sienkiewicz-Listy z Afryki.djvu/462

Ta strona została uwierzytelniona.

do moich uszu. Uczynił on na mnie wrażenie człowieka niepospolitych sił i energii. Zresztą zdrowie jego było pozorne. W czas jakiś po moim odjeździe zapadł i on na ciężką febrę, na którą musiał szukać rady w suchem i wzmacniającem powietrzu egipskiem.
Tymczasem przyniósł nam dobrą wiadomość, że statek jego imienia odchodzi pojutrze z Bagamoyo do Zanzibaru. Postanowiłem korzystać z tej okoliczności, głównie dlatego, że wszystko, co przyspieszało mój powrót, wyłączało możliwość trzeciego ataku. Bagamoyo jest mniej zdrowe od Zanzibaru, który, bądź co bądź, ma klimat morski. Mogłem przytem znaleźć tam schronienie w szpitalu Sióstr francuskich. Szpital ten ma okna, wychodzące na ocean, tak, że dzień i noc oddycha się w nim świeżem i słonawem powietrzem morskiem. Jest on zarazem urządzony z daleko większym komfortem, niż wszystkie hotele; ludzie, przybywający ze stałego lądu, udają często febrę, byle się do niego dostać, pod nieporównaną opiekę sióstr i na stół chorych, złożony z najlepszych rzeczy, jakie Zanzibar posiada.
Jakoż czwartego dnia w południe, po pożegnaniu się z misyonarzami i załatwieniu rachun-