Strona:Henryk Sienkiewicz-Na jasnym brzegu.pdf/70

Ta strona została uwierzytelniona.

cho i łagodnie ciało dziewczyny geniuszowi śmierci, który pochylając się nad nią, gasił zarazem lekko płomyk lampki palącej się około jej głowy. Swirski malując powtarzał sobie: »trzeba, żeby człowiek, który na to spojrzy, powiedział sobie przedewszystkiem: »ach, jakie to ogromnie ciche«! i chciał, żeby owo milczenie szło na widza od linii, od postaci, od wyrazu, od koloru. Myślał też, że jeśli potrafi wydobyć ten nastrój i jeśli obraz będzie się sam przez się tłómaczył, to stanie się dziełem niepowszedniem i nowem. Chodziło mu też jeszcze i o coś innego. Idąc za ogólnym prądem czasu, zgadzał się i on na to, że malarstwo powinno unikać idei literackich, rozumiał jednak, że jest ogromna różnica między wyrzeczeniem się idei literackich a tak bezmyślnem odbijaniem świata zewnętrznego, jak odbija go klisza fotograficzna. Kształt, kolor, plama — i więcej nic! — jak gdyby obowiązkiem