Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/12

Ta strona została uwierzytelniona.

czy taka dorywcza robota nie popsuje się znowu po ujechaniu kilku stai.
Więc młody Cypryanowicz zastanowił się nieco, poczem uchyliwszy znów kołpaka, rzekł:
— Do Jedlinki przez pół bliżej niż do Bełczączki. Uczyńże wasza mość naszemu domowi tę łaskę i zajedź na nocleg do nas. Nie wiem, coby nas w głębi boru spotkać mogło — i czy nie okazałoby się, że jeszcze nas za mało przeciw tym wszystkim bestyom, które się z całej puszczy na gościniec pewnikiem zbiegną. Karocę jakoś zaciągniem, a im bliżej, tem łatwiej. Po prawdzie, zaszczyt będzie nad zasługę, ale że to prawie dura necessitas[1], więc zbytnio w pychę nie urośniem.
Pan Pągowski nie odpowiedział odrazu na te słowa, albowiem poczuł w nich wymówkę.
Przypomniał sobie, że, gdy stary Cypryanowicz przyjechał przed dwoma laty pokłonić mu się w Bełczączce, przyjął go wprawdzie grzecznie, ale z pewną dumą — i wzajem w odwiedziny do niego wcale nie pojechał, a to z tego powodu, że to był „homo novus“ — z rodu uszlachconego dopiero w drugiem pokoleniu — i z pochodzenia ormianin, którego dziad jeszcze kupczył bławatami w Kamieńcu.
Syn tego bławatnika, Jakób, służył już pod wielkim Chodkiewiczem w artyleryi i pod Chocimem tak znaczne oddał usługi, że za protekcją Stanisława Lubomirskiego otrzymał szlachectwo i królewszczyznę Jedlinkę w dożywocie. Dożywocie owo zmieniono następnie w zastaw jego następcy, Serafinowi, za pożyczkę, udzieloną po inkwizycyi szwedzkiej skarbowi Rzeczypospolitej.

Młodzian, który przybył z tak skuteczną pomocą podróżnym, był właśnie synem Serafina.

  1. Przypis własny Wikiźródeł dura necessitas (z łac.) — twarda konieczność