Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/150

Ta strona została uwierzytelniona.

nie ma wyrozumienia“ a wiesz ty, o czem ten opiekun myślał i myśli? Często o swojem minionem szczęściu, często o tej boleści, która mu jako grot tkwi w sercu — prawda, ale prócz tego, tylko o tobie, tylko o twojej przyszłej doli, tylko o tem, jakby ci wszystkiego dobrego przysporzyć. Z panem Grothusem tośmy całemi godzinami tak gadali, aż się i czasem śmiał, że to (powiada) jedna mi tylko myśl ostała. A mnie chodziło o to, żeby ci po mojej śmierci chociaż kawałek chleba spokojny i dostatni zapewnić.
— Nie daj Bóg mi tego doczekać — zawołała panienka, pochylając się znów ku dłoni pana Gedeona. I w głosie jej tyle było szczerości, że surowa twarz starego szlachcica zajaśniała na chwilę prawdziwą radością.
— Miłujesz że mnie choć ździebło?
— Oj, opiekunie!
— Bóg ci zapłać, dziecko. Wiek mój niezbyt jeszcze podeszły i ciało — gdyby nie rany w sercu i na skórze, byłoby dosyć czerstwe. Ale mówią, że śmierć siedzi zawsze pod wrotami, a do domu zapuka kiedy zechce. W takim razie zostałabyś na świecie jeno z panią Winnicką. Pan Grothus dobry człowiek i możny, który moją wole i mój testament zawsze uszanuje — ale co do innych krewnych nieboszczki żony... kto ich tam wie! A Bełczączkę wziąłem po żonie. Nużby chcieli się spierać, nuż procesować... Trzeba wszystko przewidzieć. Pan Grothus dawał i na to radę — pewnie że skuteczną, — ale dziwną, — i dlatego nie będę ci o niej mówił... Chciałbym króla jegomości zobaczyć, aby ciebie i mój testament jego opiece polecić. Ale król teraz sejmem i przyszłą wojną zajęty. Mówił pan Grothus, że jeśli będzie wojna, to wojska pod hetmanami pierwsze ruszą, a sam Jegomość w Kra-