Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/31

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ludzie, zastanówcie się, co mówicie! Zali to tylko waszej, albo mojej woli do tego potrzeba? A cóż ona sama, a cóż pan Pągowski, który jest człowiek dumny i nieużyty? Choćby też i panna stała mi się z czasem przyjacielem, wolałby on może, by rutę siała, niż aby została żoną takiego chudopachołka, jako ja, albo i któren z was.
— O wa! — zawołał Jan. — A cóż to pan Pągowski, kasztelan krakowski, czy hetman wielki? Jeśliś dla nas dobry, to i jemu wara nosem kręcić. Za mali mu na swatów Bukojemscy? A wiera! Stary jest, niedługo mu do śmierci, niechże się strzeże, aby mu święty Piotr palców we wrotach niebieskich nie przyskrzybnął. Ujmij-że ty się za nimi, święty Pietrze i powiedz mu tak: „Nie umiałeś, o taki synu, za życia mojej krwi uszanować, całuj-że psa w nos!“ Tak mu po śmierci powiedz! Ale my się i za życia nie pozwolim spostponować. Jakto? To dlatego, że nie stało fortuny, mają nas poniewierać i jako chłopów traktować?... Takaż ma być zapłata za nasze służby ojczyźnie, za naszą krew, za nasze rany? O bracia moi, sieroty wy boże! niejedna krzywda nas w życiu spotkała, ale cięższej nikt nam nigdy nie wyrządził.
— Prawda, prawda! — wołali żałośliwie Łukasz, Marek i Mateusz.
I łzy żalu popłynęły im znów obficie po policzkach, lecz, wypłakawszy się, poczęli się burzyć, albowiem zdawało im się, iż takiej obrazy niewolno ludziom urodzonym puszczać w niepamięć.
Marek, który był najbardziej z braci porywczy, pierwszy sobie o tym przypomniał.
— Trudno go na szable pozywać — rzekł — bo stary jest i ręki nie ma, ale jeśliby nam wzgardę jakowąś okazał, trzeba się pomścić. Co mam czynić? — pomyślcie!...