Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/344

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jam dziś przed ołtarzem pobluźnił, bom rzekł Bogu: „odwdzięczę się!“ A czem? zali zdrowiem, zali życiem, zali krwią można się odwdzięczyć za takie szczęście, jakie mnie spotkało?... Ale właśnie dlatego o żadną inną funkcyę nie będę prosił i, gdy ty wyruszysz, miłościwy królu i wodzu mój, nie ostanę ani na jeden dzień, jeno pójdę z tobą, choćby mi jutro ledz przyszło.
I klęknął u nóg pana, a ów pochylił się i, uścisnąwszy go za głowę, rzekł:
— Takich mi więcej, a zagrzmi na świat imię polskie!
Ksiądz Woynowski miał łzy w oczach, Bukojemscy płakali jak bobry, wzruszenie i zapał ogarnęły wszystkich obecnych.
— Na pogan! za wiarę! — zagrzmiały liczne głosy.
I poczęło się trzaskanie szablami.
A gdy uciszyło się trochę, pani Taczewska pochyliła się do ucha męża i poczęła szeptać zbladłemi ustami:
— Nie dziwuj się moim łzom, Jacku, bo, gdy pójdziesz, może cię nie zobaczę więcej, ale idź.