Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/45

Ta strona została uwierzytelniona.

To też pan Mateusz Bukojemski, usłyszawszy słowa starosty Rajgrodzkiego, uderzył się dłonią w kolano, aż rozległo się po komnacie, i rzekł:
— Pół Azyi i kogo tam jeszcze? O wa! Albo to nam pierwszyzna!
— Nie pierwszyzna, słusznie waść mówisz! — odrzekł gospodarz, którego posępna zwykle twarz zapłonęła przelotną radością. — Jeśli to jest rzecz już niechybna, to pewno i listy zapowiednie zostaną wkrótce wydane i zaciągi się rozpoczną. Daj Bóg! daj Bóg jaknajprędzej. Był stary Dziewiątkiewicz pod Chocimem, ślepy na oba oczy. Synowie mu kopię do ataku nastawiali — i uderzał w janczarów jak i inni. Ale ja nie mam syna!
— Już to, panie bracie, jeśli kto ma prawo w domu ostać, to wy — rzekł starosta. - Źle nie mieć syna na wojnie, gorzej nie mieć oczu, ale pono najgorzej nie mieć ręki...
— Przyuczyłem do szabli obie ręce — odpowiedział pan Gedeon — a cugle można i w zębach trzymać. Wreszcie... Chciałoby się poledz — przeciw poganom — w polu... I nie dlatego jeno, że mi potargali szczęście żywota... Nie z jakowejś zemsty prywatnej... nie!... Ale ot! szczerze mówię: stary już jestem, siłam widział — siłam rozmyślał — i tylem się napatrzył na złość ludzką, na prywatę, na nieład w tej naszej Rzeczypospolitej, na naszą swawolę, na rwanie sejmów, na nieposłuszeństwo, na wszelkie bezprawia, że powiem waściom, nieraz pytałem w desperacyi Pana Boga: po coś Ty, Panie, stworzył tę naszą Rzeczpospolitą i ten nasz naród? Aż dopiero, gdy to morze pogańskie wzbiera, gdy ów sprosny smok otwiera paszczę, aby połknąć świat cały i chrześcijaństwo, gdy, jako waść mówisz, cesarz rzymski i wszystkie ziemie niemieckie