Strona:Henryk Sienkiewicz-Na polu chwały 1906.pdf/97

Ta strona została uwierzytelniona.

ty masz serce, jeno dla niego, nie dla mnie! Spojrzał jeno na cię i dosyć.
I nagle schwycił się obu rękami za czuprynę.
— Bodajem go był na śmierć usiekł!
A przez pannę Sienińską przeleciał odrazu jakby płomień. Policzki jej zakwitły, w oczach zamigotał gniew, zarówno na Jacka, jak i na siebie samą, za to, że przed chwilą gotowa się była rozpłakać. Głęboka a nagła uraza chwyciła jej serce.
— Waćpan oszalał! — zawołała, podnosząc głowę i odrzucając w tył warkocz.
I chciała odejść, lecz to właśnie doprowadziło Jacka do zupełnego zapamiętania. Porwał jej obie ręce i zatrzymał:
— Nie ty odejdziesz, ja odejdę! — mówił z zaciśniętemi zębami — jeno to ci jeszcze powiem, że chociażem cię od lat całych miłował bardziej niż zdrowie, bardziej niż życie, bardziej niż duszę własną, nie wrócę tu więcej. Pięści z boleści pogryzę, a nie wrócę — tak mi dopomóż Bóg!
I, pozostawiwszy na podłodze swą wytartą magierkę, skoczył do drzwi, po chwili mignął w oknach, skręcając do ogrodu, przez który bliżej było do Wyrąbek, i zniknął.
A panna Sienińska stała czas jakiś, jakby piorun w nią uderzył. Myśli jej rozleciały się na wszystkie strony nakształt ptactwa i przez chwilę nie wiedziała nic, co się stało. Lecz, gdy wróciły, znikł jej gniew, znikła bez śladu uraza a w uszach brzmiały tylko słowa Jacka: „Miłowałem cię więcej niż zdrowie, więcej niż życie, więcej niż duszę własną — i nie wrócę!...“ Teraz uczuła, że on naprawdę nie wróci, właśnie dlatego, że tak okropnie ją kochał. Czemuż nie powiedziała mu choć jednego dobrego słowa, o które, zanim