Strona:Henryk Sienkiewicz-Nowele tom IV.djvu/026

Ta strona została uwierzytelniona.

Wnet też i począł śpiewać. Słuchało wszystko tego śpiewaka Bożego. Bieluszki podniosły głowy nad wodę, niezapominajki przytuliły się do siebie, przestały szemrać trzciny, nie śmiał się ozwać żaden ptak, tylko niemądra a roztrzepana kukułka przyleciała z nad wody cichem skrzydłem, siadła na sęku, podniosła główkę, roztworzyła szeroko dzióbek i ozwała się lekkomyślnie:
— Ku-ku! ku-ku!
Ale potem snadź sama zawstydziła się, że się tak głupio wyrwała, bo nagle zamilkła.
Napróżno Kasia, stojąc na brzegu strumienia, z niezapominajkami w ręku, odwróciła się w stronę, skąd dolatywał głos kukawki, i pytała:
— Kukaweńko, siwa kukaweńko, długo ja żyć będę?
Kukawka na to nic.
— Kukaweńko, będę ja bogata?
Kukułka nic.
Więc smolarz:
— Kukaweńko, szara kukaweńko, prędko będzie moje wesele?
Kukawka nic.
— Nie chce nam odpowiadać — rzecze smolarz. — Wróćmy do boru.
Wróciwszy, odszukali wielki kamień, przy którym zostawili koszyk i suche zioła. Kasia siadła pod nim, na mchu, i poczęła wić wianki, a smolarz jej pomagał. Burek położył się koło nich, wyciągnął przed się kosmate łapy, wywiesił język i począł oddychać ze zmęczeniem, rozglądając się uważnie wo-