Strona:Henryk Sienkiewicz-Nowele tom IV.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

przez pustynie i o opiece, jakiej udzielałem słabym (com sobie uważał za prosty obowiązek), w takich odmalowała mnie przed Liljan kolorach, że dziewczynka, nie namyślając się dłużej, przyłączyła się do karawany, idącej pod moją wodzą. Tymto przesadnym opowiadaniom ciotki Attkins, która nieomieszkała była dodać, że jestem „knight’em“, czyli rycerzem z urodzenia, przypisać należało zajęcie się panny Morris moją osobą.
— Luba i mała istoto! — rzekłem, gdy skończyła opowiadanie — możesz być pewna, że nikt ci tu krzywdy nie uczyni, i że ci opieki nie zbraknie; co zaś do twego ojca, to Kalifornja jest najzdrowszy kraj w świecie, i z febry tamtejszej nikt nie umiera. W każdym razie, póki ja żyję, nie możesz zostać samą, a tymczasem niech Bóg błogosławi twojej słodkiej twarzy!
— Dziękuję, kapitanie! — odpowiedziała ze wzruszeniem, i szliśmy dalej, — tylko że mi serce biło coraz mocniej.
Zwolna rozmowa nasza stała się weselszą, i żadne z nas nie przewidywało, że po chwili zachmurzy się niespodzianie ta pogoda, która była nad nami.
— Wszakże tu wszyscy dobrzy są dla pani, miss Morris? — pytałem znowu, nie przypuszczając ani na chwilę, że właśnie to pytanie stanie się powodem nieporozumienia.
— O! tak — odrzekła — wszyscy! i ciotka Attkins, i ciotka Grosvenor, i Henry Simpson — on także jest bardzo dobry.