nie było w taborze siodeł damskich, jedna z takich meksykańskich kulbak o wysokiej kuli, jakich powszechnie używają na pograniczach pustyń kobiety, służyć mogła wybornie. Zabroniłem Liljan oddalać się od karawany, tak, aby ją miała tracić z oczu. Zabłąkać się w jednostajnym stepie było dość trudno, bo ludzie, których wysyłałem za zwierzyną, krążyli w znacznej odległości na wszystkie strony od taboru; zawsze więc można było kogoś z nich spotkać. Ze strony Indjan nie groziło także żadne niebezpieczeństwo, ta bowiem część stepu, aż do Winnebago, nawiedzaną bywała tylko przez Pawnisów w czasie wielkich łowów, które nie były się jeszcze rozpoczęły. Zato południowy leśny szlak obfitował w zwierzynę, nietylko trawożerną, ostrożność więc nie była zbyteczna. Prawdę rzekłszy, sądziłem, że Liljan będzie się trzymała dla bezpieczeństwa mego boku, coby nam pozwoliło być dosyć często sam na sam, zwykle bowiem wysuwałem się w czasie pochodu daleko naprzód, mając przed sobą tylko dwóch przewodników metysów, — za sobą cały tabor. Jakoż tak się stało i pierwszego zaraz dnia czułem się prawdziwie i niewypowiedzianie szczęśliwy, widząc słodką moją amazonkę, nadbiegającą lekkim galopem od strony taboru. Ruch konia rozwiązał jej włosy, zatarg zaś z sukienką, cokolwiek do konnej jazdy przykrótką, umalował jej twarz ślicznem zakłopotaniem. Zbliżywszy się, cała była jakby róża, bo wiedziała, że idzie w sidła zastawione przeze mnie nato, byśmy byli tylko we dwoje, a wiedząc o tem, jednak szła, choć spłoniona, i niby niechcąca, i niby
Strona:Henryk Sienkiewicz-Nowele tom IV.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.