Strona:Henryk Sienkiewicz-Nowele tom IV.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.

— That’s it! That’s it! — odpowiedziała Liljan!
Naówczas wszyscy poodkrywali głowy, i cisza zrobiła się taka, że słyszałem huczenie ognia i szelest rozpalonych prętów, spadających na ziemię, a stary białowłosy górnik, wyciągnąwszy nad nami swe żylaste ręce, rzekł:
— Niech was Bóg błogosławi oboje i wasz dom, amen!
Trzykrotne: hurra! odpowiedziało na to błogosławieństwo, poczem rozeszli się wszyscy, zostawiając mnie z moją ukochaną sam na sam.
Gdy ostatni człowiek oddalił się, ona głowę oparła na mojej piersi, szepcąc: „na zawsze! na zawsze!“ i w tej chwili w duszach więcej mieliśmy gwiazd, niż ich było na niebie.

VI.

Nazajutrz rano zostawiłem żonę śpiącą jeszcze, a sam poszedłem szukać dla niej kwiatów. Szukając ich, powtarzałem sobie co chwila: jesteś żonaty! i ta myśl taką napełniała mnie radością, żem oczy podnosił do Pana Zastępów, dziękując Mu, iż mi dał dożyć tej chwili, w której człowiek prawdziwym człowiekiem się staje i żywot swój dopełnia żywotem drugiej, ukochanej nad wszystko istoty. Miałem też teraz coś swego na świecie, a choć tam jeszcze wóz tylko płócienny był mi domem i ogniskiem, zarazem się czuł bogatszy i na tułaczą dolę moją dawną patrzyłem z litością i zdziwieniem, jak mogłem żyć