ściach co innego — rzekł — a mianowicie, że to jest świat bezpłodnych kobiet. Gdzie indziej, gdy się dwoje ludzi kocha w sposób prawy, czy nie w prawy — następstwem związku bywa dziecko, tu zaś nikt nie ma dzieci. Jakie to dziwne! Bo tym panom, którzy piszą powieści, zdaje się, że nie przychodzi nawet na myśl, że miłość może nie pozostać bezkarną.
— Jakie społeczeństwo, taka literatura — odrzekł Kładzki. — Wiadomo przecież, że ludność we Francji zmniejsza się. W wyższych sferach dziecko — to osobliwość!
— Mais c’est plus commode et plus élégant — wtrącił Sinten.
Lecz Kresowicz, który parskał już poprzednio, rzekł teraz:
— Literatura sytych próżniaków, która musi zginąć wraz z nimi.
— Jak pan powiada? — spytał Sinten.
Student zwrócił ku niemu swą zawziętą twarz:
— Powiadam: literatura sytych próżniaków!
A Porzecki znów odkrył Amerykę: — Każdy stan ma swoje obowiązki i swoje przyjemności — rzekł. Ja mam dwie namiętności: politykę i fotografję.
Lecz obiad zbliżał się ku końcowi — i w kwadrans później wszyscy przeszli do przyległego saloniku na kawę. Pani Elzenowa zapaliła cieniuchnego papierosa i, wsparłszy się wygodnie o poręcz fotelu, założyła nóżkę na nóżkę. Zdawało się jej, że pewne zaniedbanie powinno się podobać Świrskiemu, jako artyście i trochę cyganowi, że jednak była stosun-
Strona:Henryk Sienkiewicz-Nowele tom VII.djvu/126
Ta strona została uwierzytelniona.