Wkońcu poczęła sobie mówić, że go kocha, nawet w to uwierzyła.
Z nim zaś stało się to, co przytrafia się wielu, nawet zupełnie inteligentnym ludziom. Oto rozum jego skończył się z chwilą, w której ozwały się zmysły, a raczej, gorzej jeszcze: bo poszedł w ich służbę i zamiast je zwalczać, musiał im dostarczać argumentów. W ten sposób ów Świrski, który wszystko wiedział i rozumiał, począł wszystko usprawiedliwiać, wykręcać na korzyść, łagodzić, tłumaczyć. „Prawda, mówił sobie, że ani natura jej, ani dotychczasowe postępowanie nie dają rękojmi, ale kto mi dowiedzie, że nie jest zmęczona tem życiem i że z całej duszy nie tęskni właśnie do innego? W postępowaniu jej jest niewątpliwie dużo kokieterji, ale któż znów zaręczy, czy nie rozwija tej kokieterji dlatego, że pokochała mnie szczerze! Wyobrażać sobie, że człowiek, choćby pełen wad i zboczeń, nie ma żadnych dobrych stron, jest dzieciństwem. Ach! co to za mieszanina — dusza ludzka! I trzeba tylko odpowiednich warunków, by się owe dobre strony mogły rozwinąć, a złe zaniknąć. Pani Elzenowa przeszła już także pierwszą młodość. Jakiemże głupstwem byłoby przypuszczać, że żaden głos nie woła i w niej o życie ciche i cne, o spokój, o ukojenie! I z tych powodów może właśnie taka kobieta więcej niż inna będzie cenić uczciwego człowieka, który jej to wszystko zapewnia“. Ta ostatnia zwłaszcza uwaga wydała mu się nadzwyczaj trafną i głęboką. Poprzednio, zdrowy rozsądek mówił mu, że pani Elzenowa chce go złapać, on zaś odpowiadał mu teraz: „To ma słuszność, albowiem o każdej, najide-
Strona:Henryk Sienkiewicz-Nowele tom VII.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.