wszystkiego można się spodziewać. Chciałam i tak stąd wyjechać, a teraz muszę...
Świrski patrzył coraz uważniej na jej gniewną twarz, na zaciśnięte usta; a wreszcie rzekł:
— Niesłychana rzecz!...
— Prawdziwie niesłychana! — odpowiedziała pani Elzenowa. — Czy to tylko nie powiększy ludzkich gadań, jeżeli wyjedziemy stąd zaraz jutro?
— Nie sądzę — rzekł Świrski.
I począł wypytywać o hotel, w którym zastrzelił się Kresowicz, a następnie oświadczył, że pójdzie na miejsce zasięgnąć od służby wiadomości i zająć się nieboszczykiem.
Lecz ona poczęła go powstrzymywać z niezwykłą uporczywością, aż wkońcu rzekł:
— Pani! przecie to nie pies, tylko człowiek, i należy go przynajmniej pochować.
— Ktoś go i tak pochowa — odrzekła.
Świrski jednak pożegnał ją i wyszedł. Na schodach hotelu przeciągnął ręką po czole, następnie nakrył kapeluszem głowę i powtórzył:
— Niesłychana rzecz!...
Wiedział on z doświadczenia, do jakiej miary dojść może ludzki egoizm; wiedział również, że kobiety w egoizmie, tak jak i w poświęceniu, przechodzą zwykłą miarę męską; przypomniał sobie, że w życiu spotykał już podobne typy, w których pod zewnętrzną warstwą poloru tkwiło grube, zwierzęce samolubstwo i w których wszelki zmysł moralny kończył się tam właśnie, gdzie zaczynał się osobisty interes — a jednak pani Elzenowa potrafiła wprowadzić go w zdu-
Strona:Henryk Sienkiewicz-Nowele tom VII.djvu/181
Ta strona została uwierzytelniona.