Strona:Henryk Sienkiewicz-Nowele tom VII.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

naprzeciw mnie. Co większa, z tego samego powodu w tym powozie znajdowało się czworo ludzi, nietylko co się zowie szczęśliwych, ale lepszych, niż byli przedtem. Wszystkie małostki tego świata, liche ambicje, liche względy, wszystko to, co zniża i mierzi życie, co czyni je płaskiem i obłudnem, otrząsnęliśmy z siebie razem z poprzednią goryczą i zmartwieniem. Zaledwie rodzice Toli otworzyli dom temu błogosławionemu gościowi, natychmiast zaczęliśmy żyć szerzej i wyżej, niż poprzednio.
Więc nie mogło mi się w głowie pomieścić, dlaczego ludzie tak często odpychają to jedyne, największe dobro życia.
Jeszcze zaś częściej marnują je. Mówiłem sobie w duszy tak: Znam te zdawkowe prawdy, krążące między ludźmi, jak fałszywa moneta, że miłość starzeje się, więdnie, przechodzi, mija, i że potem tylko przyzwyczajenie jest wiązadłem między mężczyzną i kobietą. Otóż dowiodę, że to prawo stosuje się wyłącznie do ludzi głupich, albo nędznych. Są dusze wybrane, które umieją się od niego uchylić; sam takie spotykałem na świecie, więc i ja chcę i będę do nich należał. Jeśli ten płomień dziś czyni mnie tak szczęśliwym, to przecie pierwszym moim obowiązkiem, sprawą najprostszego egoizmu jest, by nie wygasł, ani się nawet zmniejszył w przyszłości. Więc tę przyszłość wyzywam! ona ma czas, ja mam swoją wielką miłość i dobrą wolę. Żyć z Tolą i przestać ją kochać — zobaczymy!
Nagle opanowała mnie nieprzeparta chęć, by to życie rozpocząć jak najprędzej. Wiedziałem, że zwy-