Strona:Henryk Sienkiewicz-Nowele tom VII.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

rzę, dajmy na to, w bogi, to moja rzecz. Jednakże uznaję potrzebę religji i publicznie to głoszę, albowiem sądzę, że dla ludzi religja jest wędzidłem. Konie muszą być zaprzężone i dobrze zaprzężone. Zresztą takiemu Nazarejczykowi śmierć nie powinna być straszna, twierdzi bowiem, że zmartwychwstanie.
Cinna i Antea spojrzeli na siebie ze zdziwieniem.
— Że zmartwychwstanie?
— Ni mniej, ni więcej: po trzech dniach. Tak przynajmniej głoszą jego uczniowie. Samego zapomniałem zapytać. Wreszcie to wszystko jedno, bo śmierć uwalnia od obietnic. A gdyby i nie zmartwychwstał, nic na tem nie straci, gdyż wedle jego nauki, prawdziwe szczęście, wraz z życiem wiecznem, zaczyna się dopiero po śmierci. Mówi o tem istotnie, jak człowiek zupełnie pewny. W jego Hadesie widniej, niż w podsłonecznym świecie, a im kto więcej tu cierpi, tem pewniej tam wejdzie; powinien tylko kochać, kochać i kochać.
— Dziwna nauka — rzekła Antea.
— I tamci wołali na cię: „Ukrzyżuj!“ — spytał Cinna.
— I nawet się nie dziwię. Duszą tego ludu jest nienawiść, któż zaś, jeśli nie nienawiść ma wołać o krzyż dla miłości?
Antea potarła czoło wychudłą ręką.
— I on jest pewien, że można żyć i być szczęśliwym — po śmierci?
— Dlatego nie straszy go krzyż, ni śmierć.
— Jakby to było dobrze, Cinno!...
Po chwili znów spytała: