Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.1.djvu/081

Ta strona została uwierzytelniona.

dzę. Sen ucieka mnie od powiek i jeno do wzdychania mam ochotę, od którego chyba cały w parę się rozpłynę — co waćpanu powiadam dlatego, że mając serce czułe i afektów głodne, snadnie mękę moją zrozumiesz.
Pan Longin sam wzdychać począł, na znak, że męczarnie miłości rozumie, po chwili zaś spytał żałośnie:
— A może waćpan takoż czystość ślubował?
— Pytanie waścine jest nie do rzeczy, bo gdyby wszyscy podobne śluby czynili, tedyby genus humanum zginąć musiał.
Wejście sługi przerwało dalszą rozmowę. Był to stary Tatar, o bystrych czarnych oczach i pomarszczonej jak suszone jabłko twarzy. Wszedłszy, rzucił znaczące spojrzenie na Skrzetuskiego i spytał:
— A czy nie trzeba czego waszmościom? może miodu po kusztyczku do poduszki?
— Nie trzeba.
Tatar zbliżył się do Skrzetuskiego i mruknął:
— Mam dla W. pana słówko od panny.
— Bądźże mi Pandarem! — zawołał radośnie namiestnik. — Możesz też mówić przy tym kawalerze, bom się przed nim spuścił z sekretu.
Tatar wydobył z za rękawa kawałek wstążki:
— Panna przysyła W. panu tę szarfę i to kazała powiedzieć, że miłuje go z całej duszy.
Porucznik porwał szarfę i począł ją z uniesieniem całować i do piersi przyciskać, a dopiero ochłonąwszy nieco spytał:
— Co ci zleciła powiedzieć?
— Że miłuje waszmość pana z całej duszy.
— Naści-że talera za musztuluk. Rzekła tedy, że mię miłuje?