Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.1.djvu/087

Ta strona została uwierzytelniona.

byle nie tobie, czego nam i sam książę nakazać nie jest w stanie.
Na to pan Skrzetuski:
— Nie pora mi się z mego szlachectwa wywodzić, ale tak myślę, że wasze księstwo mogłoby snadnie za niem mieczyk i tarczę nosić. Zresztą skoro chłop był wam dobry, to jam lepszy. Co do fortuny mojej i ta wejść może z waszą w paragon, a że mówicie, iż mnie Heleny nie dacie, to słuchajcie co powiem: i ja ostawię was przy Rozłogach, rachunków z opieki nie żądając.
— Nie darowywuj tego, co nie twoje.
— Nie darowuję, jeno obietnicę na przyszłość daję i rycerskiem słowem ją poręczam. Tedy wybierajcie: albo rachunki księciu z opieki złożyć i z Rozłogów ustąpić, albo li mnie dziewkę oddać, a włość zatrzymać...
Rohatyna wysuwała się zwolna z rąk kniahini. Po chwili upadła z brzękiem na podłogę.
— Wybierajcie — powtórzył pan Skrzetuski — aut pacem, aut bellum!
— Szczęście to — rzekła już łagodniej Kurcewiczowa — że Bohun z sokoły pojechał, nie chcąc na waszmości patrzeć, bo on już wczora podejrzewał. Inaczej nie byłoby tu bez krwi rozlania.
— Mościa pani, i ja szablę nie po to noszę, by mi pas obciągała.
— Uważ jednak waszmość, czy to politycznie ze strony takiego kawalera, wszedłszy po dobremu w dom, tak na ludzi nastawać i dziewkę impetem brać, tak właśnie, jakby z niewoli tureckiej?
— Godzi się, gdy po niewoli miała być chłopu zaprzedana.
— Tego waść o Bohunie nie mów, bo on choć