Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.1.djvu/088

Ta strona została uwierzytelniona.

rodziców nieświadom, przecie wojownik jest zawołany i rycerz sławny, a nam od dziecka znajomy, w domu jakoby krewny. Któremu za jedno, czyby mu tę dziewkę odjąć, czyby go nożem pchnąć.
— Mościa pani, a mnie czas w drogę, wybaczcie więc, że raz jeszcze powtórzę: wybierajcie!
Kniahini zwróciła się do synów:
— A co, synkowie, mówicie na tak pokorną prośbę tego kawalera?
Bułyhowie spoglądali po sobie, trącali się łokciami i milczeli.
Nakoniec Symeon mruknął:
— Każesz bić, maty, to będziem — każesz dać dziewkę, to damy.
— Bić źle i dać źle.
Potem, zwracając się do Skrzetuskiego:
— Przycisnąłeś nas waść tak do ściany, że choć łopnąć. Bohun jest człowiek szalony, gotów się ważyć na wszystko. Kto nas przed jego zemstą osłoni? Sam zginie od księcia, ale nas pierwej zgubi. Co nam począć?
— Wasza głowa.
Kniahini milczała przez chwilę:
— Słuchajże, mości kawalerze. Musi to wszystko w tajemnicy zostać. Bohuna wyprawiem do Perejasławia, sami z Heleną do Łubniów zjedziem, a waść uprosisz księcia, by nam prezydyum do Rozłogów przysłał. Bohun ma w pobliżu półtorasta semenów, z których część tu jest. Nie możesz Heleny zaraz brać, bo ją odbije. Inaczej to nie może być. Jedźże więc, nikomu sekretu nie powiadając, i czekaj nas.
— Byście mnie zdradzili?