Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.1.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.

Po chwili wrzaski radosne za oknami dały znać, że deputacya spełniła polecenie.
— Niech żyje nasz koszowy! niech żyje koszowy! — wołały chrapliwe głosy z taką siłą, że aż ściany izby zdawały się drżeć w posadach.
Jednocześnie huknęły wystrzały z samopałów i piszczeli.
Deputacya wróciła i znowu zasiadła w kącie izby.
— Mości panowie! — rzekł Chmielnicki, gdy uciszyło się cokolwiek za oknami. — Już wy mądrze osądzili, że koszowy ataman człowiek sprawiedliwy. Ale jeśli ataman nie zdrajca, to kto zdrajca? Kto ma przyjaciół między Lachami, z kim oni w konszachty wchodzą, do kogo listy pisują? komu osobę posła zlecają? kto zdrajca?
To mówiąc, Chmielnicki podnosił głos coraz wyżej i strzygł złowrogo oczyma w stronę Tatarczuka i młodego Barabasza, jakby chciał ich wskazać wyraźnie. W izbie powstał szmer, kilka głosów poczęło wołać: „Barabasz i Tatarczuk!“ Niektórzy kurzeniowi postali z miejsc, między deputacyą dały się słyszeć wołania: „na pohibel!“
Tatarczuk zbladł, a młody Barabasz począł spoglądać zdumionemi oczyma po obecnych. Leniwa myśl jego siliła się przez niejaki czas odgadnąć, za co go oskarżają, nakoniec rzekł:
— Ne bude sobaka miasa isty!
To rzekłszy, wybuchnął śmiechem idyoty, a za nim i inni. I nagle większa część kurzeniowych poczęła się śmiać dziko, sama nie wiedząc dlaczego.
Z za okna dochodziły krzyki coraz głośniejsze; wi-