Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.1.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.

jeden głos protestacyi nie podniósł się przeciw Tuhaj-bejowi. Zdawaćby się mogło, że sposób, w jaki groźny murza obronił jeńca, był jedynie skuteczny, że trafił odrazu do przekonania zaporożców, którym tatarska pomoc była w tej chwili niezbędną. Deputacya wypadła na majdan, krzycząc do tłumów, że nie będą z Lachem igrały, bo to jeniec Tuhaj-beja, a Tuhaj-bej, każe, rozserdywsia! „Brody nam powyrywał!“ wołali. Na majdanie też poczęto zaraz powtarzać: „Tuhaj-bej rozserdywsia!“ — „Rozserdywsia!“ — wołały żałośnie tłumy — „rozserdywsia! rozserdywsia!“ — a w kilka chwil jakiś przeraźliwy głos jął śpiewać koło ogniska:

Hej, hej!
Tuhaj-bej
Rozserdywsia duże,
Hej, hej,
Tuhaj-bej
Ne serdysia druże!

Wnet tysiące głosów powtórzyło: „Hej-hej! Tuhaj-bej“ — i oto powstawała jedna z tych pieśni, które potem, rzekłbyś, wicher roznosił po całej Ukrainie i trącał niemi o struny lir i teorbanów.
Ale nagle i pieśń została przerwana, bo przez bramę, od strony Hasan-Basza, wpadło kilkunastu ludzi i przedzierając się przez tłum, krzycząc: „z drogi! z drogi!“ dążyło co sił w stronę radnego domu. Atamani zabierali się już do wyjścia, gdy nowi ci goście wpadli do izby.
Pyśmo do hetmana! — wołał stary kozak.
— Skąd wy?