przyjaciel krzyża i chrześcijaństwa — nie królewiątko ukrainne, ale murza krymski — z nim to pójdziesz palić własne gniazdo — z nim sądzić braci! Ale on też ci odtąd panować będzie, jemu strzemię podawać musisz!
Chmielnicki wychylił nową szklankę wódki.
— Gdyśmy z Barabaszem czasu swego u króla miłościwego byli — odparł ponuro — i gdyśmy na krzywdy i uciski nasze płakali, pan nasz rzekł: a to nie macie samopałów i szabli przy boku?
— Gdybyś przed królem królów stanął, tenby rzekł: aza przebaczyłeś nieprzyjaciołom swoim, jakom ja swoim przebaczył?
— Z Rzeczpospolitą wojny nie chcę!
— Jeno jej miecz do gardła przykładasz!
— Idę kozaków z waszych okowów uwolnić.
— By ich w tatarskie łyka skrępować!
— Wiary chcę bronić.
— Z pohańcem w parze.
— Preczże ty, boś nie jest głosem sumienia mego! Precz! mówię ci!
— Krew przelana ci zaciąży, łzy ludzkie oskarżą, śmierć cię czeka, sąd czeka!
— Puszczyk! — zawołał z wściekłością Chmielnicki i nożem przed piersią namiestnikową błysnął.
— Zabij! — rzekł pan Skrzetuski.
I znowu nastała chwila ciszy, znowu słychać było tylko chrapanie śpiących i żałosne skrzypienie świerszcza.
Chmielnicki stał przez chwilę, z nożem przy piersi Skrzetuskiego; nagle się wstrząsnął, opamiętał, nóż upuścił, a natomiast porwawszy gąsiorek z wódką, pić począł Wypił aż do dna i siadł ciężko na ławie.
— Nie mogę go pchnąć! — mruczał — nie mogę!
Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.1.djvu/199
Ta strona została uwierzytelniona.