Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.2.djvu/013

Ta strona została uwierzytelniona.

ale jeno temu, do kogo są pisane, zaczem niech mi będzie wolno pożegnać w. w. m. panów.
Bohun zmarszczył swe sobole brwi i w ręce klasnął. Natychmiast dwóch semenów wpadło do izby.
— Obszukać go! — zawołał, wskazując na Rzędziana.
— Jakom żyw, gwałt mi się tu dzieje! — wrzeszczał Rzędzian. — Jam jest też szlachcic, choć sługa, a w. m. panowie w grodzie za ten postępek będziecie odpowiadali.
— Bohun! zaniechaj go! — wtrącił pan Zagłoba.
Ale tymczasem jeden z semenów znalazł w Rzędzianowem zanadrzu dwa listy i oddał je podpułkownikowi. Bohun kazał zaraz pójść precz semenom, bo nie umiejąc czytać, nie chciał się z tem przed nimi zdradzić. Poczem, zwróciwszy się do Zagłoby, rzekł:
— Czytaj, a ja na pachołka uważał będę.
Zagłoba przymknął lewe oko, na którem miał skałkę i czytał adres:
— „Mnie wielce miłościwej pani i jejmości dobrodzijce J. O. kniahini Kurcewiczowej w Rozłogach“.
— Toś ty, rarożku, do Łubniów jechał i nie wiesz gdzie Rozłogi? — rzekł Bohun, poglądając strasznym wzrokiem na Rzędziana.
— Gdzie mi kazali, tamem jechal! — odparł pachołek.
— Mam-li otworzyć? Sigillum szlacheckie święta rzecz — zauważył Zagłoba.
— Mnie tu hetman w. dał prawo wszelakie pisma przeglądać. Otwieraj i czytaj.
Zagłoba otworzył i czytał:
— „Mnie wielce miłościwa pani etc. Donoszę W.