Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.2.djvu/035

Ta strona została uwierzytelniona.

„A wy zali dobrą nowinę niesiecie? zali jesteście apostołami?“
Cisza śmiertelna zapanowała po słowach Wasila, on zaś zwrócił się zwolna z krzyżem w jedną stronę, następnie w drugą, i mówił dalej:
— Gorze wam, bracia, bo którzy dla zysku lub zemsty wojnę czynią, mają być potępieni na wieki...
...Módlmy się, abyśmy zaznali miłosierdzia. Gorze wam, bracia, gorze mnie! O! o! o!
Jęk wyrwał się z piersi kniazia.
— Hospody pomyłuj! — ozwały się głuche głosy mołojców, którzy pod wpływem nieopisanego strachu, poczęli się żegnać przerażeni.
Nagle dał się słyszeć dziki, przeraźliwy krzyk kniahini:
— Wasil, Wasil!...
Było w jej głosie coś tak rozdzierającego, jakby to był ostatni głos rwącego się życia. Jakoż gniotący ją kolanami mołojcy uczuli, że już nie usiłuje się wyrwać z ich rąk.
Kniaź drgnął, ale wnet zastawił się krzyżem od strony, z której dochodził głos, i odrzekł:
— Duszo potępiona, wołająca z głębokości, gorze ci!
— Hospody pomyłuj! — powtórzyli kozacy.
— Do mnie, semenowie! — zawołał w tej chwili Bohun i zachwiał się na nogach.
Kozacy skoczyli i podparli go pod ramiona.
— Bat’ku! tyś ranny?
— Tak jest! Ale to nic! Krew mnie uszła. Hej chłopcy! strzedz mi tej doni, jak oka w głowie... Dom otoczyć, nikogo nie wypuszczać... Kniaziówno...