Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.2.djvu/091

Ta strona została uwierzytelniona.

stroną z dziewczyną, sam nie wiedział co począć i darł na sobie bandaże z bólu. Iść dalej było niepodobieństwem, gdyż wszędzie ku Łubniom stały pułki książęce, które mieszkańcy, zbiegli w czasie bitwy z Wasiłówki, musieli już ostrzedz o napaści. Porwali więc wierni semenowie osłabłego z wściekłości atamana i prowadzili nazad do Rozłogów. Wróciwszy, nie zastali już i śladów ze dworu, bo go chłopi miejscowi zrabowali i spalili wraz z kniaziem Wasilem, sądząc, że w razie gdyby się kniaziowie, albo książę Jeremi, mścić chcieli, z łatwością zwalą winę na kozaków i Bohuna. Spalono przytem wszystkie zabudowania, wycięto sad wiśniowy, wybito wszystką czeladź, bo chłopstwo mściło się bez litości za twarde rządy i ucisk, jakiego od Kurcewiczów doznawało. Zaraz za Rozłogami wpadł w ręce Bohuna Pleśniewski, który od Czehryna z wieścią o klęsce żółtowodzkiej jechał. Ten pytany dokąd i z czem jedzie, gdy plątał się i nie dawał jasnych odpowiedzi, wpadł w podejrzenie, a przypieczony ogniem, wyśpiewał co widział, i o klęsce, i o panu Zagłobie, którego poprzedzającego dnia spotkał. Uradowany watażka odetchnął. Powiesiwszy Pleśniewskiego, puścił się dalej, już prawie pewny, że mu Zagłoba nie ujdzie. Jakoż czabanowie dostarczyli nowych wskazówek, ale za to za brodem wszelkie ślady jak w wodę wpadły. Na dziada obdartego przez pana Zagłobę ataman nie mógł się natknąć, bo ten posunął się już niżej, z biegiem Kahamliku, i zresztą tak był przerażony, że krył się jak lis w oczeretach.
Tymczasem upłynęły znowu dzień i noc, a że pościg w stronę Wasiłówki zajął również dwa dni, Zagłoba miał więc ogromny czas za sobą. Co tedy było robić?
W tym trudnym razie przyszedł Bohunowi z radą