zaś książę zatrzymał się dla wypoczynku w Filipowie, gdy dano mu znać, że przybyli wysłańcy Chmielnickiego z listem i proszą o posłuchanie. Książę kazał im się stawić natychmiast. Weszło tedy sześciu zaporożców do podstarościńskiego dworku, w którym stał książę i weszło dość hardo, zwłaszcza najstarszy z nich, ataman Sucha-ruka, pamiętny na pogrom korsuński i na swą świeżą pułkownikowską szarżę. Ale gdy spojrzeli na oblicze księcia, wnet ogarnął ich strach tak wielki, że padłszy mu do nóg, nie śmieli słowa przemówić.
Książę, siedząc w otoczeniu co przedniejszego rycerstwa, kazał im podnieść się i pytał, z czem przybyli.
— Z listem od hetmana — odparł Sucha-ruka.
Na to książę utkwił w kozaku oczy i rzekł spokojnie, lubo z przyciskiem na każdem słowie:
— Od łotra, hultaja i rozbójnika, nie od atamana!
Zaporożcy pobledli, a raczej posinieli tylko, i spuściwszy głowy na piersi, stali w milczeniu u drzwi.
Tymczasem książę kazał panu Maszkiewiczowi wziąć list i czytać.
List był pokorny. W Chmielnickim, lubo już po Korsuniu, lis wziął górę nad lwem, wąż nad orłem, bo pamiętał, że pisze do Wiśniowieckiego[1]. Łasił się może, by uspokoić i tem łatwiej ukąsić, ale łasił się. Pisał, iż co się stało, z winy Czaplińskiego się stało; a że hetmanów również spotkała fortuny odmienność, tedy to nie jego, nie Chmielnickiego wina, ale złej ich doli i ucisków, jakich na Ukrainie kozacy doznają. Prosi on je-
- ↑ Samoił Wieliczko, str. 79. Pisał Chmielnicki do księcia: „żeby tedi o toje szczosia z hetmanami koronnemi stało, on, kniaź Wiszniewiecki ne urażałsia i gniewa swojeho k’nemu, Chmielnickomu, prostyraty ne izwolił“.