— Szkoda to jest niewypowiedziana — mówił — bo siłaby ta forteca mogła rebelii przeszkadzać i wstrętów czynić. Mąż też to wielki jest pan Grodzicki, prawdziwie Rzeczypospolitej decus et praesidium. Czemuż on jednak do mnie po prochy nie przysłał? Byłbym mu był z piwnic łubniańskich udzielił.
— Sądził widać, że hetman w. ex officio powinien był o tem pamiętać — rzekł pan Skrzetuski.
— A wierzę... — rzekł książę i umilkł.
Po chwili jednak mówił dalej:
— Wojennik to stary i doświadczony, hetman w., ale zbyt on dufał w sobie i tem się zgubił. Wszakże on całą tę rebelią lekceważył i gdym mu się z pomocą kwapił, wcale nie chciwie mnie wyglądał. Nie chciał się z nikim sławą dzielić, bał się, że mnie wiktoryą przypiszą...
— Tak i ja mniemam — rzekł poważnie Skrzetuski.
— Batogami zamierzał Zaporoże uspokoić i ot, co się zdarzyło. Bóg pychę skarał. Pychą też to, Bogu samemu nieznośną, ginie ta Rzeczpospolita i podobno nikt tu nie jest bez winy...
Książę miał słuszność, gdyż nawet i on sam nie był bez winy. Nie tak to dawno jeszcze, jak w sprawie z panem Aleksandrem Koniecpolskim o Hadziacz książę wjechał w cztery tysiące ludzi do Warszawy, którym rozkazał, aby, jeśli będzie zmuszony do przysięgi w senacie, do izby senatorskiej wpadli i wszystkich siekli. A czynił to nie przez co innego, jeno także przez pychę, która nie chciała pozwolić, by go do przysięgi pociągano, słowom nie wierząc.
Może w tej chwili przypomniał sobie oną sprawę,
Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.2.djvu/127
Ta strona została uwierzytelniona.