Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.2.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

O! gdyby na mocy układów pokój mógł zawrzeć — wtedy tem samem albo broń z ręki Wiśniowieckiego wytrąci — albo — jeśli kniaź jej nie złoży, to nie on, Chmielnicki, ale kniaź będzie rebelizantem, wbrew woli króla i sejmów wojnę wiodącym.
Naówczas ruszy on na Wiśniowieckiego — ale już z królewskiego i Rzeczypospolitej mandatu — i wybije wtedy ostatnia godzina nietylko dla kniazia, ale dla wszystkich ukrainnych królewiąt, dla ich fortun i latyfundyów.
Tak myślał samozwańczy hetman zaporoski, taki gmach na przyszłość budował. Ale na rusztowaniach, pod on gmach przygotowanych, siadało często czarne ptactwo trosk, zwątpień, obaw — i krakało złowrogo.
Będzie-li dość silną pokojowa partya w Warszawie, zaczną-li z nim układy? Co powie sejm i senat, zatkną-li tam uszy na jęki i wołania ukrainne, zamkną oczy na łuny pożarów?...
Czy nie przeważy wpływ panów, owe niezmierne latyfundya posiadających, o których ochronę im iść będzie? I czy ta Rzeczpospolita tak się już przeraziła, że mu przebaczy to, iż się z Tatary połączył?
A z drugiej strony szarpało duszę Chmielnickiego zwątpienie, czy i ów bunt nie zanadto się już rozpalił i rozwinął. Czy owe zdziczałe masy dadzą się wtłoczyć w jakie karby? Dobrze — on, Chmielnicki, pokój zawrze, a rezuny pod jego imieniem dalej mord i pożogę szerzyć będą — albo się też na jego głowie swych zawiedzionych nadziei pomszczą. Toż to rzeka wezbrana, morze, burza! Straszne położenie! Gdyby wybuch był słabszy, tedyby nie układano się z nim, jako ze sła-