Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.2.djvu/179

Ta strona została uwierzytelniona.

— U waści mleko pod nosem! — huknął na niego wojewoda. — Cunctator także był wielki wódz! — rozumiesz wasze?
Wtem wszedł książę:
— Mości panowie, na koń! ruszamy!
Wojewoda nie wytrzymał.
— Każże W. K. M. dać co zjeść, bom głodny! — wykrzyknął z wybuchem złego humoru.
— A mój mości wojewodo! — rzekł książę, śmiejąc się i biorąc go w ramiona — wybaczcie, wybaczcie; całem sercem, ale na wojnie człek o tych rzeczach zapomina.
— A co, panie Krzysztofie, czy nie mówiłem, że oni nie jedzą? — rzecze wojewoda, zwracając się do podsędka bracławskiego.
Ale wieczerza nie długo trwała i w parę godzin później nawet i piechoty wyszły już z Rajgrodu. Ciągnęły wojska na Winnicę i Lityń ku Chmielnikowi. Po drodze natknął się Wierszuł na zagonek tatarski w Sawerówce, który wraz z panem Wołodyjowskim wygnietli do szczętu, oswobodziwszy kilkaset dusz jasyru, samych prawie dziewcząt. Tamże rozpoczynał się już kraj spustoszony, pełen śladów Krzywonosowej ręki. Strzyżawka była spalona, a ludność jej wymordowana w straszny sposób. Widocznie nieszczęśnicy stawili opór Krzywonosowi, za który dziki wódz oddał ich mieczom i płomieniom. U wejścia do wsi wisiał na dębie sam pan Strzyżowski, którego ludzie Tyszkiewicza zaraz poznali. Wisiał nagi zupełnie, a na piersiach miał okropny naszyjnik, złożony z głów ponawłóczonych na powróz. Były to głowy jego sześciorga dziatek i żony. W samej wsi, spalonej zresztą do szczętu, ujrzały chorągwie po obu stronach drogi, długi szereg "świec" kozackich, to jest ludzi z wzniesio-