siedział, zwrócony plecami do ściany wąwozu i do pana Skrzetuskiego, barczysty stary dziad — i brzdąkał na lirze, naokoło niego skupiło się półkolem ze trzydziestu rezunów.
Do uszu pana Skrzetuskiego doszły następujące słowa:
— Hej didu! pro kozaka Hołotu!
— Nie! — wołali inni — pro Marusiu Bohusławku!
— Do czorta z Marusiu! o panu z Potoka! o panu z Potoka! — wołały najliczniejsze głosy.
„Did“ uderzył silniej w lirę, odchrząknął i począł śpiewać:
„Stań, obernysia, hlań zadywysia, kotory majesz mnoho[1],
Że równy budesz tomu, w kotoroho ne majesz niczoho,
Bo toj sprawujet, szczo wsim kierujet sam Boh myłostywe,
Wsi naszy sprawy, na swojej szali ważyt sprawedływe.
Stań, obernysia, hlań zadywysia, kotory wysoko
Umom litajesz, mudrosty znajesz, szyroko, hłuboko...“
Tu „did“ przerwał na chwilę i westchnął, a za nim poczęli wzdychać i chłopi. Coraz też ich więcej zbierało się koło niego — a i pan Skrzetuski, choć wiedział, że już wszyscy jego ludzie muszą być w pogotowiu, nie dawał hasła do napadu. Ta noc cicha, płonące ogniska, dzikie postacie i pieśń o panu Mikołaju Potockim jeszcze niedośpiewana, wzbudziły w rycerzu
- ↑ Zacytowane ułamki wyjęte są ze współczesnej pieśni, zapisanej w Latopiscu, czyli Kroniczce Joachima Jerlicza. Wydawca przypuszcza, że pieśń ułożył sam Jerlicz, ale niczem przypuszczenia nie popiera. Chociaż z drugiej strony polonizmy, których się autor pieśni dopuścił, zdradzają jego narodowość.