Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.2.djvu/226

Ta strona została uwierzytelniona.

wiek, silnym i grzmiącym. A wszystko chłopy rosłe, pleczyste — żołnierz stary, który w niejednym kraju i niejednym ogniu bywał, po większej części weterani z trzydziestoletniej wojny, sprawni, karni i doświadczeni.
Gdy nadeszli przed księcia, Osiński krzyknął: „halt!“ i pułk zatrzymał się, jak w ziemię wkopany, oficerowie podnieśli trzciny do góry, a chorąży wzniósł chorągiew i chwiejąc nią po trzykroć, zniżył ją przed księciem. „Vorwärts!“ zawołał Osiński, „Vorwärts!“ powtórzyli oficerowie — i pułk ruszył znów naprzód. Tak samo, a niemal jeszcze sprawniej, zaprezentował swoich Korycki, na który widok uradowały się wszystkie serca żołnierskie, a Jeremi, znawca nad znawcami, aż się w boki wsparł z zadowolenia i patrzył i uśmiechał się, bo właśnie piechoty mu brakło, a pewien był, że lepszej trudnoby mu było w całym świecie znaleźć. Czuł się też na siłach wzmożony i spodziewał się wielkich dzieł wojennych dokonać. Towarzystwo zaś rozmawiało o różnych rzeczach wojskowych i rozmaitych żołnierzach, których po świecie widzieć można.
— Dobra jest piechota zaporoska, szczególniej do obrony z za okopu, mówił pan Sleszyński, ale ci jej wytrzymają, bo wyćwiczeńsi.
— Ba! Wiele lepsi! — odparł pan Migurski.
— Wszelako to ciężki lud — rzecze pan Wierszuł. — Żeby tak na mnie, podjąłbym się z moimi Tatary we dwa dni tak ich zmorzyć, iż trzeciego jużbym ich jako barany mógł wyrzynać.
— Co waść gadasz! Niemcy dobrzy żołnierze.
A na to ozwał się pan Longinus Podbipięta swoją śpiewną litewską mową:
— Jakto Bóg w miłosierdziu swojem różne nacye