hen! do bożych szczytów tatrzyńskich i ciemnych borów Beskidu.
I wojna leżała w sile rzeczy. Rozbójniczy ruch Zaporoża i ludowe powstanie ukraińskiej czerni potrzebowały jakichś wyższych haseł, niż rzeź i rozbój, niż walka z pańszczyzną i z magnackiemi latyfundyami. Zrozumiał to dobrze Chmielnicki i korzystając z tlejących rozdrażnień, z obopólnych nadużyć i ucisków, jakich nigdy w onych surowych czasach nie brakło, socyalną walkę zmienił w religijną, rozniecił fanatyzm ludowy i zaraz w początkach przepaść między oboma obozami wykopał — przepaść, którą nie pergaminy i układy, ale krew tylko mogła wypełnić.
I pragnąc z duszy układów, siebie tylko i własną potęgę chciał ubezpieczyć — a potem?... Co miało być potem, hetman zaporoski nie myślał, a w przyszłość nie patrzył i nie dbał o nią.
Nie wiedział jednak, że owa stworzona przezeń przepaść tak jest wielka, iż żadne układy nie wyrównają jej nawet na taki czas, jakiego on sam, Chmielnicki, mógł potrzebować. Bystry polityk, nie odgadł, iż nie będzie mógł w spokoju krwawych owoców swego żywota spożywać.
A jednak łatwo to było zgadnąć, że gdzie naprzeciw siebie staną uzbrojone krocie, tam pergaminem do spisywania aktów będą błonia, a piórami miecze i włócznie.
Toczyły się tedy wypadki siłą rzeczy ku wojnie — i nawet ludzie prości instynktem tylko wiedzeni odgadywali, że nie może być inaczej, a w całej Rzeczpospolitej coraz więcej oczu zwracało się na Jeremiego, któren od początku wojnę na śmierć i życie głosił.
Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.2.djvu/276
Ta strona została uwierzytelniona.