Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.3.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jako żywo — i to jeszcze wspominała, jakeś waćpan przez fosę dla niej skakał, wtedy gdyś to w wodę wpadł.
— A gdzie teraz pani wojewodzina wileńska?
— Była z nami w Brześciu, a tydzień temu pojechała do Bielska, skąd do Warszawy przybędzie.
Pan Wołodyjowski drugi raz spojrzał na Anusię i nie mógł już wytrzymać.
— A panna Anna — rzekł — już do takowej gładkości doszła, że aż oczy bolą patrzeć.
Dziewczyna uśmiechnęła się wdzięcznie.
— Pan Michał tak jeno mówi, by mnie skaptować.
— Chciałem swego czasu — rzekł, ruszając ramionami rycerz — Bóg widzi chciałem i nie mogłem, a teraz panu Podbipięcie życzę, by był szczęśliwszy.
— A gdzie pan Podbipięta? — spytała cicho Anusia, spuszczając oczki.
— W Zamościu ze Skrzetuskim; został już namiestnikiem w chorągwi i służby pilnować musi, ale gdyby był wiedział kogo tu ujrzy, o! jak Bóg na niebie, byłby wziął permissyę i tu z nami wielkim krokiem nadążył. Wielki to jest kawaler, na wszelką łaskę zasługujący.
— A na wojnie... nie doznał jakowego szwanku?
— Widzi mi się, że waćpanna nie o to chcesz pytać, jeno o te trzy głowy, które ściąć zamierzył?
— Nie wierzę, aby on to naprawdę zamierzył.
— A jednak wierz waćpanna, bo bez tego nie będzie nic. Nie leniwie on też szuka okazyi. Pod Machnówką ażeśmy jeździli oglądać miejsce, w którem wśród tłumu walczył i sam książę z nami jeździł, bo powiem waćpannie, dużo bitew widziałem, ale takich jatek, pó-