Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.3.djvu/257

Ta strona została uwierzytelniona.

niego — coś waćpan uczynił! Swoje i nasze życie na zgubę mogłeś narazić.
— JW. wojewodo, mea culpa! — odrzekł rycerz — ale mnie delirium porwało i wolałem sto razy zginąć, niż na takie rzeczy patrzeć.
— Chmielnicki poznał się na kontempcie. Zaledwiem efferatem bestiam uspokoił i postępek twój wytłumaczył. Ale on tu dziś ma być u mnie i pewno ciebie zapyta. Tedy mu powiedz, żeś miał rozkaz odemnie, byś żołnierstwo odprowadził.
— Od dziś Bryszowski komendę bierze, bo zdrowszy.
— To i lepiej; za twardy masz waść kark na czasy dzisiejsze. Trudno nam co innego ganić w takowym postępku, jak nieostrożność, ale to znać, żeś młody i bólu w piersi znieść nie umiesz.
— Do boleścim nawykł, JW. wojewodo, jeno hańby znieść nie mogę.
Kisiel syknął z cicha, tak właśnie jak chory, którego ktoś w bolączkę uraził, poczem uśmiechnął się ze smutną rezygnacyą i rzekł:
— Chleb to już powszedni dla mnie takie słowa, które dawniej łzami gorzkiemi oblewałem, spożywając, a teraz już mi i łez nie stało.
Litość wezbrała w sercu Skrzetuskiego na widok tego starca z twarzą męczennika, któren ostatnie dni życia pędził w podwójnem, bo duszy i ciała cierpieniu.
— JW. wojewodo! — rzekł — Bóg mi świadek, żem jeno o czasiech tych strasznych myślał, w których senatorowie i dygnitarze koronni czołem bić muszą przed hultajstwem, dla którego pal powinien być jedyną za postępki zapłatą.