chcąc błagać chana, aby do bitwy powrócił — lecz chan ryknął na jego widok z gniewu, wreszcie kazał go Tatarom uchwycić, przywiązać do konia i porwał ze sobą.
Teraz pozostał tylko tabór kozacki.
Dowódzca taboru, pułkownik kropiweński, Dziedziała, nie wiedział co się stało z Chmielnickim, lecz widząc klęskę i haniebną ucieczkę wszystkich ord — wstrzymał pochód i cofnąwszy się z taborem, usadowił się w bagnistych widłach Pleszowy.
Tymczasem burza zerwała się na niebie i lunęły niezmierne potoki deszczu. „Bóg ziemię obmywał po sprawiedliwej bitwie“.
Dżdże trwały kilka dni i kilka dni odpoczywały królewskie wojska, zmęczone poprzedniemi bitwami — przez ten czas tabór opasywał się wałami i zmienił się w olbrzymią ruchomą fortecę.
Z powrotem pogody rozpoczęło się oblężenie — najdziwniejsze, jakie kiedykolwiek w życiu widziano.
Sto tysięcy królewskiego wojska obległo dwukroćstotysięczną armię Dziedziały.
Królowi brakło armat, żywności, amunicyi — Dziedziała miał nieprzebrane zasoby prochów, wszelkich zapasów, a oprócz tego siedmdziesiąt cięższych i lżejszych armat
Ale na czele królewskich wojsk stał król — kozakom brakło Chmielnickiego.
Wojska królewskie były ożywione świeżem zwycięstwem — kozacy zwątpili o sobie.
Minęło kilka dni — nadzieja powrotu Chmielnickiego i chana znikła.
Wówczas rozpoczęły się rokowania.
Przyszli do króla pułkownicy kozaccy i bili mu
Strona:Henryk Sienkiewicz-Ogniem i mieczem (1901) t.4.djvu/231
Ta strona została uwierzytelniona.