Ta strona została uwierzytelniona.
gdy piechota szkocka weszła już do sali — i stał targany boleścią i rozpaczą, z obłąkanym wzrokiem, z zsiniałemi usty.
Nagle zwrócił się do Billewiczówny i wyciągnął do niej ręce:
— Oleńka!... Oleńka! — powtórzył z jękiem żałosnym, jak dziecko, które krzywda spotyka.
Lecz ona cofnęła się ze wstrętem w twarzy i zgrozą.
— Precz... zdrajco! — odpowiedziała dobitnie.
W tej chwili Ganchoff skomenderował: „Naprzód!“ i oddział Szkotów, otaczający więźniów, ruszył ku drzwiom.
Kmicic począł iść za nimi jak nieprzytomny, nie wiedząc, dokąd i poco idzie.
Uczta była skończona...