Strona:Henryk Sienkiewicz-Potop (1888) t.2.djvu/015

Ta strona została uwierzytelniona.

gwi zbiera się przy Węgrach. Bez nich nie mieliby tej śmiałości, bo w piechocie dyscyplina okrutna…

— Na Boga! — krzyknął Zagłoba. — W tem nasze zbawienie!… Panie Michale, a siła też polskich chorągwi?… Bo, że te się zbuntują, to zbuntują.

— Husarska Stankiewicza i pancerna Mirskiego stoją o dwa dni drogi od Kiejdan — odpowiedział Wołodyjowski. — Gdyby tu były, nie śmianoby ich aresztować. Czekajże waść… Jest dragonia Charłampa, jeden regiment, Mieleszki drugi; te stoją przy księciu… Niewiarowski opowiedział się także przy księciu, ale jego pułk daleko… Dwa regimenty szkockie…

— To cztery przy księciu.

— I artylerya pod panem Korfem: dwa regimenty.

— Oj! coś dużo!

— I Kmicicowa chorągiew, okrutnie okryta… sześćset ludzi.

— A Kmicic po której stronie?

— Nie wiem.

— Nie widzieliście go? Rzucił wczoraj buławę, czy nie rzucił?

— Nie wiemy.

— Kto tedy przeciw księciu? jakie chorągwie?

— Najprzód widocznie ci Węgrzyni. Ludzi dwieście. Potem kupa luźnego towarzystwa zpod buławy Mirskiego i Stankiewicza. Szlachty trochę… i Kmicic, ale ten niepewny.

— Bodaj go!… Na miłość Boską… Mało!… Mało!…

— Ci Węgrzyni za dwa pułki staną. Stary żołnierz i wyćwiczony! Czekajcieno… Lonty zapalają u armat, na bitwę się zanosi…