to wojsko miało wychodzić z Kiejdan, gdyśmy wyjeżdżali?
— A na buntowników.
— Bóg najwyższy wie, kto tu buntownik: czy ty, czy oni?
— Ja buntownik? Jakżeto? Co mnie mój hetman każe, to czynię.
— Ale hetman nie czyni tego, co mu król jegomość każe, bo pewnie mu nie kazał ze Szwedami się łączyć. Nie wolałżebyśto Szwedów bić, niż mnie, krewnego, w ręce im wydawać?
— Możebym i wolał, ale co rozkaz, to słuch!
— I pani Kowalska wolałaby. Znam ja ją. Między nami mówiąc: hetman się przeciw królowi i ojczyźnie zbuntował. Nie powtarzaj tego nikomu, ale tak jest. I wy, co mu służycie, także się buntujecie.
— Tego mnie się słuchać nie godzi. Hetman ma swoję zwierzchność, a ja mam swoję, właśnie hetmańską i Bógby mnie skarał, gdybym się jej przeciwił. Niesłychana to rzecz!
— Zacnie mówisz… Ale uważno Rochu: gdybyś tak wpadł w ręce onych buntowników, to i jabym był wolny i nie twojaby była wina, bo nec Hercules contra plures!… Nie wiem, gdzie się tam te chorągwie znajdują, ale ty musisz wiedzieć… i widzisz, moglibyśmy trochę ku nim nawrócić.
— Jakżeto?
— A żebyś tak umyślnie ku nim zjechał? Nie byłoby twojej winy, jeśliby nas odbili. Nie miałbyś mnie na sumieniu… a mieć krewniaka na sumieniu, wierzaj mi, strasznyto ciężar!
— At, co wuj gadasz? Dalibóg, zlezę z woza i na