i tak wysoki senator nieszczerze ojczyźnie życzył; albo więc nie mógł inaczej postąpić jak postąpił, albo arcana w tem jakieś tkwią, które na pożytek Rzeczypospolitej wyjdą.
— Jakoż od drugiego nieprzyjaciela mamy już więcej odetchnienia, który nie chce się powadzić o nas ze Szwedami.
— Dajże Boże, aby wszystko zmieniło się na lepsze!
Byli wszelako i tacy, którzy trzęśli głowami, albo wzrokiem mówili sobie wzajem: „Jesteśmy tu, bo nam nóż na gardło położono“.
Lecz ci milczeli, gdy tymczasem inni, do przejednania łatwiejsi, mówili głośno, tak nawet głośno, żeby ich książe mógł dosłyszeć:
— Lepiej pana zmienić, niżeli Rzeczpospolitą pogrążyć.
— Niechże Korona myśli o sobie, a my o sobie.
— Kto zresztą nam dał przykład, jeśli nie Wielkopolska?
— Extrema necessitas, extremis nititur rationibus!
— Tentanda omnia!
— Całą ufność w naszym księciu połóżmy i na niego we wszystkiem się zdajmy. Niechże Litwę i władzę ma w ręku.
— Godzien on i jednej i drugiej. Jeśli on nas nie wyratuje, zginiemy… W nim salus…
— Bliższy on nam, niż Jan Kazimierz, bo to nasza krew!
Radziwiłł łowił chciwem uchem te głosy, które dyktowała bojaźń lub pochlebstwo i nie zważał, że wychodziły one z ust ludzi słabych, którzy w niebezpie-