Książe hetman powinien to rozumieć, że jego fortuna musi zostawać w ręku Radziwiłłów.
Kmicic spoglądał ze zdziwieniem na księcia, który chodził coraz śpieszniejszym krokiem po izbie. Nagle zatrzymał się przed panem Andrzejem i rzekł:
— Daj mi parol kawalerski, że odpowiesz prawdę na moje pytanie.
— Mości książe, — rzekł Kmicic — łżą ci tylko, którzy się boją, a ja się nikogo nie boję.
— Czy książe wojewoda kazał zachować sekret przede mną o rokowaniach z Lubomirskim?
— Gdybym miał taki rozkaz, tobym o panu Lubomirskim wcale nie był wspominał.
— Mogło ci się wymknąć. Daj parol!
— Daję — rzekł Kmicic, marszcząc brwi.
— Ciężar mi zdjąłeś z serca, bo myślałem, że książe wojewoda i ze mną podwójną grę prowadzi.
— Nie rozumiem w. ks. mości.
— Nie chciałem żenić się we Francyi z Rohanówną, nie licząc z pół kopy innych księżniczek, które mi swatano… Czy wiesz dlaczego?
— Nie wiem.
— Bo jest układ pomiędzy mną a księciem wojewodą, że jego dziewka i jego fortuna dla mnie rosną. Jako wierny sługa Radziwiłłów, możesz wiedzieć o wszystkiem.
— Dziękuję za ufność… Ale w. ks. mość mylisz się… Nie jestem sługą Radziwiłłów.
Bogusław otworzył szeroko oczy.
— Kimże ty jesteś?
— Hetmańskim, nie dworskim jestem pułkownikiem, a w dodatku księcia-wojewody krewnym.