jako jeszcze za życia pana Koniecpolskiego przyczynił się dwukrotnie do zwycięstwa nad Gustawem Adolfem, jak potem Chmielnickiego splantował, co pod Zbarażem dokazywał, jako książe Jeremi na jego radach we wszystkiem polegał i jako mu prowadzenie wycieczek powierzał…
— A po każdej wycieczce (mówił) gdyśmy na pięć albo na dziesięć tysięcy hultajstwa napsuli, to Chmielnicki aż łbem z desperacyi w ścianę trykał i powtarzał: „Nikt inny tego nie uczynił, tylko ten dyabeł Zagłoba!“ a kiedy już do paktów zborowskich przyszło, to chan sam jako dziwo mnie oglądał i o konterfekt upraszał, bo chciał go sułtanowi w prezencie posłać.
— Takich nam dziś trzeba, więcej niż kiedy! — powtarzali słuchacze.
A gdy wielu i bez tego o nadzwyczajnych czynach pana Zagłoby słyszało, o których wieści po całej Rzeczypospolitej chodziły, gdy i świeże wypadki w Kiejdanach, jakoto: uwolnienie pułkowników i bitwa klaweńska ze Szwedami potwierdzały dawną opinią męża, sława jego rosła coraz bardziej i chodził w niej pan Zagłoba, jak w słońcu, wszystkim na oczach, nad innych promienisty i jasny.
— Gdyby takich tysiąc było w Rzeczypospolitej, nie przyszłoby do tego, co się zdarzyło! — powtarzano w obozie.
— Dziękujmy Bogu, że choć jednego mamy między sobą!
— Onże pierwszy Radziwiłła zdrajcą zakrzyknął.
— I zacnych ludzi z jego rąk wyrwał i po drodze Szwedów pod Klawanami tak poraził, że i świadek klęski nie uszedł.