danych posiłków, ruszy zaraz, ale on jeszcze zwłóczył. Powodem tego były wieści z Podlasia o nieładzie, panującym w tem województwie, o braku jedności między konfederatami i nieporozumieniach, jakie wynikły między Kotowskim, Lipnickim i Jakóbem Kmicicem.
— Trzeba im dać czas, — mówił książe — by się za łby wzięli. Wygryzą się oni sami i ta siła zczeźnie bez wojny, a my tymczasem na Chowańskiego uderzymy.
Lecz nagle zaczęły przychodzić przeciwne wiadomości; pułkownicy nietylko się nie pobili ze sobą, ale zebrali się w jednę kupę pod Białymstokiem. Książe w głowę zachodził, co mogło być powodem takiej odmiany. Nareszcie nazwisko Zagłoby, jako regimentarza, doszło do uszu książęcych. Dano też znać o założeniu warownego obozu, o prowiantowaniu wojska, o działach wygrzebanych w Białymstoku przez Zagłobę, o wzrastaniu potęgi konfederackiej i o ochotnikach napływających z zewnątrz. Książe Janusz wpadł w taki gniew, że Ganchoff, nieustraszony żołnierz, nie śmiał przez dobę zbliżyć sie do niego.
Nakoniec wyszedł rozkaz do chorągwi, by się gotowały do drogi. W jeden dzień cała dywizya stanęła gotowa; jeden regiment piechoty niemieckiej, dwa szkockie, jeden litewskiej; pan Korf prowadził artyleryą; Ganchoff objął dowództwo jazdy. Prócz dragonii charłampowej i rajtarów szwedzkich, był lekki znak Niewiarowskiego i poważna chorągiew własna książęca, w której namiestnikiem był Ślizień. Byłato siła znaczna i złożona z samych weteranów. Z niewiększą potęgą książe za czasów pierwszych wojen z Chmielnickim, odniósł owe zwycięstwa, które imię jego nieśmiertelną przyozdobiły sławą; z niewiększą siłą zbił pół-