stawiała oporu; Kraków upaść miał lada chwila; król opuszczony od wojska i szlachty, ze złamaną w sercu ufnością do swego narodu, uszedł na Szlązk i sam Karol Gustaw dziwił się łatwości, z jaką skruszył owę potęgę, zawsze dotąd w walce ze Szwedami zwycięską.
Ale właśnie w tej łatwości widział Radziwiłł niebezpieczeństwo dla siebie, bo przeczuwał, że zaślepieni powodzeniem Szwedzi nie będą się z nim liczyli, nie będą uważali na niego, zwłaszcza, że nie okazał się tak potężnym i tak władnym na Litwie, jak wszyscy, nie wyjmując i jego samego, myśleli.
Czy tedy król szwedzki odda mu Litwę, albo chociaż Białą Ruś? Zali nie będzie wolał jakim wschodnim okrawkiem Rzeczypospolitej zaspokoić raczej wiecznie głodnego sąsiada, aby mieć ręce rozwiązane w reszcie Polski?
To były pytania, które ustawicznie dręczyły duszę księcia Janusza. Dnie i noce trawił w niepokoju. Podejrzywał, że i Pontus de la Gardie nie śmiałby go traktować tak dumnie, prawie lekceważąco, gdyby się nie spodziewał, że król potwierdzi takie postępowanie, albo co gorzej, gdyby nie miał gotowych już instrukcyj.
— Póki stoję na czele kilku tysięcy ludzi (myślał Radziwiłł), póty jeszcze będą się na mnie oglądali, ale gdy zbraknie mi pieniędzy i gdy najemne pułki rozbiegną się — co będzie?
A właśnie intrata z olbrzymich dóbr nie nadeszła; część ich niezmierna, rozproszona po całej Litwie i hen aż do Polesia kijowskiego, leżała w ruinie; podlaskie zaś wypłókali docna konfederaci.
Chwilami zdawało się księciu, że upada w prze-