mu ją niezupełnie taką, jaką wziąłem, to będzie i zemsty początek.
— Aleś dał słowo, że gwałtu nie użyjesz?
— Dałem i powtarzam jeszcze, że wstydby mi było…
— To musisz wziąć i jej stryja, miecznika rosieńskiego, który tu z nią bawi.
— Nie chcę. Szlachcic pewnie waszym obyczajem wiechcie w bótach nosi, a ja tego znieść nie mogę.
— Ona sama nie zechce jechać.
— To jeszcze zobaczymy. Zaproś ich dziś na wieczerzę, bym ją obejrzał i uznał, czy warto na ząb brać, a ja tymczasem sposoby na nią obmyślę. Na Boga jeno, nie mów jej tylko o kmicicowym uczynku, bo toby go w jej oczach podniosło i w wierności dla niego utwierdziło. A przy wieczerzy nie kontruj mnie w niczem, cobądźbym mówił. Obaczysz moje sposoby i własne młode lata ci się przypomną.
Książe Janusz machnął ręką i wyszedł, a książe Bogusław założył obie ręce pod głowę i począł nad sposobami rozmyślać.